Choć poniższe zdjęcia mogłyby sugerować, że jestem fanką piłki nożnej, to muszę się przyznać, że jako jeden z wielu osobników płci żeńskiej, piłką nożną się nie interesuje. Mało tego, do tej pory nie wiem kiedy jest spalony. Lecz są takie chwile, w których nawet taka arogantka jak ja potrafi poczuć lekkie poruszanie w klatce piersiowej podczas oglądania meczu, i to nawet tego emitowanego w tv. Tak było w przypadku finału MŚ, kiedy to Hiszpania została mistrzem.
Podobnego uczucia doznałam, gdy miałam okazję oglądać mecz na Camp Nou. I choć rozgrywka nie była porywająca, gdyż Barcelona grała wtedy ze Sportingiem Gijon(wynik 3-0), to i tak, sama obecność na stadionie była czymś niesamowitym. Nawet przez moment zrozumiałam, o co chodzi tym wszystkim fanom piłki nożnej.
|
Jak one kibicują, to ja też mogę. A co!
|
Też bym chciała zobaczyć mecz Barcelony na żywo (chociaż wolałabym Liverpool:))...
OdpowiedzUsuńAle wszystko przed nami! ;)
Wróciłaś już do Polski?
OdpowiedzUsuńTak, już wróciłam. Relacja została dodana po czasie, więc daty mogą trochę zmylić czytelnika:)
OdpowiedzUsuń