środa, 15 czerwca 2011

Chwila prawdy

CHWILA PRAWDY

Dopiero, gdy stanęłam przed obliczem wyjazdu zaczęłam się zastanawiać nad tym, co mnie czeka. A wraz z mymi rozmyślaniami pojawił się strach. Czy sobie poradzę, czy będę wiedziała jak się zachować, czy będę miała problemy z porozumiewaniem się w Hiszpanii, czy rodzina mnie polubi, czy ja ich polubię? Tego typu pytań w mej głowie były tysiące. Jednak cały ten stres miał pozytywny aspekt. Sama się sobie dziwię, że jestem w stanie stwierdzić, że stres może posiadać taką formę. I nie mówię tu o stresie, który mobilizuje do działania. Ten stres, który mnie ogarniał przed wylotem, świadczył tylko o tym, że czeka mnie przygoda, nowe doświadczenie, które będę wspominać bardzo długo. Niezależnie od tego, czy będzie ono pozytywne, czy też nie.

DZIEŃ WYLOTU

Czuję to, ten ciężar. Wiedziałam, że tak będzie. Ale zdecydowałam się dźwignąć to „brzemię”. Strasznie mi ono ciążyło. Ale nie mogłam nic na to poradzić. Próbowałam, ale nic z tego. Zrobiłam, co w mojej mocy. Powiedziałam sobie, że nie ma co się zastanawiać. Trzeba rzucić ten ciężar i zobaczyć, co dalej. Patrzę… 19 kilo. Jak to możliwe?! Przecież spakowałam same najważniejsze rzeczy. Spodziewałam się małego nadbagażu, ale aż tyle?! Musiałam zrezygnować z dwóch paczek cukierków dla dzieci, którymi planowałam zjednać je ku sobie – cóż, w końcu przez żołądek najłatwiej trafić do serca, przynajmniej w moim przypadku. To w szczególności za słodkości można kupić moje najszczersze ulubienie. Zrobiłam, co musiałam. Jest 17 kilo. Z miną zbitego psa byłam gotowa zapłacić za dodatkowe kilogramy, w tym wypadku były to dwa – cóż, Ryanair nie rozpieszcza swoich klientów i pozwala im wieźć tylko 15 kilo. Ale co to jest 15 kg dla dziewczyny, która wyjeżdża na dwa miesiące? Sama moja przeklęta torba ważyła 4 kilo. Nie wspominając już o kosmetykach i o prezentach dla rodziny. W końcu pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Musiałam pokazać się w Hiszpanii z żołądkową i kiełbasą. Widocznie moja mina, wyrażająca ogromny ból związany z dopłatą za nadbagaż sprawiła, że pan sprawdzający wagę mej torby darował mi te dwa kilo i puścił dalej bez uiszczania dodatkowej opłaty. Co za anioł…
Standardowo, kiedy wybieram się w podróż zawsze pojawiają się opóźnienia. Niezależnie od tego czy to jest pociąg, autobus, samolot, karoca, bądź inny środek transportu. W tym przypadku było podobnie. Mój lot opóźnił się o 40 minut. Ale co najważniejsze doleciałam do Alicante. A tam już na mnie czekali oni. My host family.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz